Czy naturalne kosmetyki różnią się szczególnie od tych tradycyjnych, najbardziej popularnych i tańszych odpowiedników? Sprawdzamy to na przykładzie pianek do golenia.
Naturalna pianka do golenia Bio czy zwykła, tradycyjna od Nivea? Głównym powodem zestawienia tych dwóch produktów jest ich skład, a raczej jeden wspólny element – aloes. Obydwie pianki reklamują się jako te odpowiednie dla wrażliwej męskiej skóry. Wyciąg z aloesu ma pomóc przy przykrym procesie golenia twarzy – nawilżyć, zapobiec zaczerwienieniom i podrażnieniom. Jako posiadacz wrażliwej cery (z tego powodu niezbyt często się golę) postanowiłem przetestować pianki na… własnej skórze. Jak wypadły?
Dodatkowym smaczkiem przy porównaniu jest wegańskość pianki Lavera. Na ile cechy bio, naturalność i „dzikość” działa bardziej na wyobraźnię niż na sam efekt? Przekonajcie się sami.
Jak wypadły testy pianek?
Pianka Lavera Men Sensitive z wyciągiem z biobambusa i bioaloesu. Etykieta podpowiada mi, że ma bezzapachową formułę i daje uczucie komfortu podczas golenia. Rzeczywiście tak jest w przypadku zapachu. To, czy pianka powinna pachnieć to kwestia jednak upodobań, ja mimo wszystko wolę jak odczuwam nawet lekki, ale męski zapach. Bez zapachu nie jestem w stanie odróżnić, czy to rzeczywiście pianka dla mnie czy dla mojej żony do nóg.
Komfort w trakcie golenia? Sama pianka po nałożeniu nie pieni się zbyt mocno, praktycznie osadza się płytko na twarzy. Nie czujesz na sobie „wypełnienia”. Czy to dobrze? Trudno powiedzieć. Są tacy, którzy lubią mieć na twarzy drugą, gęstą piankową brodę. Czują się bezpieczniej. Sam fakt golenia z tą pianką nie zachwycał mnie jak przy zwykłej Nivea. Nie czułem się komfortowo a pianka nie niwelowała uczucia pieczenia. Może to nie problem pianki a bardziej wkładu od maszynki? Sprawdziłem to przy kolejnej piance.
Pianka od Lavery zawiera składniki pochodzące z upraw ekologicznych, kontrolowanych dzikich zbiorów i z własnej produkcji. To w 100% naturalny, wegański produkt. Bardzo fajnie. Plus za myślenie o środowisku i osobach, które lubią i cenią sobie naturalne kosmetyki. Ja jednak do nich nie należę, a niczym szczególnym poza opisem dla mnie nie wyróżnia się ta pianka.
Pianka do golenia Nivea. Produkt zakupiony w pośpiechu w Rossmannie, złapałem po prostu nowość, która stała na półce. Musiała być oczywiście z aloesem, więc jest. Etykieta podpowiada mi, że kosmetyk będzie chronić moją skórę przed wysuszeniem i zapewnia dokładne i komfortowe golenie. Efekt?
W tej bitwie wygrywa Nivea. Mimo, że nie jest „bio” ani „wege” ma w sobie formułę aloesu, która bardziej łagodnie podziałała na moją skórę. Pianka była bardziej gęsta i zasadzista – czułem po prostu, że mam coś na sobie. No i zapach. Był lekki, przyjemny i męski. Oto chodzi.
Po całej czynności golenia nie odczułem dyskomfortu. Nie miałem czerwonej szyi i ogólnie bardzo rześko czułem się po. Nie musiałem mieć do tego biobambusa – „zwykły” aloes i prowitamina B5 sprawdziły się na mojej delikatnej skórze perfekcyjnie.
W moim zestawieniu pianek z aloesem wygrała tradycyjna i „zwykła” pianka od Nivea. Produkty „bio” zostawiam sobie na razie do jedzenia, a kosmetyki… do dalszego testowania. Warto samemu sprawdzić kosmetyki bio na własnej skórze. Może się okazać, że komuś bardziej przypadną do gustu.