Jest wiele sposobów na orzeźwienie i regenerację skóry po goleniu. Przyglądamy się dwóm produktom na bazie naturalnych składników, ale różniących się konsystencją.
Zawsze chciałem poczuć się jak prawdziwy mężczyzna z reklam płynów po goleniu. Nanosisz na dłonie wodę kolońską lub inny płyn na bazie alkoholu i perfum i wklepujesz w świeżo co ogoloną twarz. Zero bólu, zero grymasu twarzy, błysk w oku. Niestety, bozia nie obdarowała mnie twardą i odporną skórą, dlatego muszę używać preparatów spod znaku „sensitiv”, aby nagle nie dostać wysypki lub zaczerwienień.
Z chęcią wypróbowałem dwa produkty przeznaczone do skóry wrażliwej. Nie często się golę, ale jak muszę, to chciałbym użyć sprawdzonych kosmetyków, które złagodzą pieczenie skóry, zniwelują zaczerwienienia i dodadzą uczucia świeżości. Podjąłem się i tym razem przetestowania bio-preparatów w postaci żelu i balsamu. Jak wypadł test?
Bio-żel czy bio-balsam po goleniu?
Łagodzący bio-balsam po goleniu marki Lavera Natur Kosmetik z wyciagiem z bio-bambusa i bio-aloesu. Wcześniej próbowałem z tej marki bio-piankę do golenia i praktycznie nie poczułem różnicy w efekcie. Oczywiście szybko się wchłania i na pierwszy rzut oka łagodzi podrażnienia. Praktycznie spełnia swoje zadanie, ale…
Nie odczułem mimo wszystko komfortu po goleniu, jak zapewnia mnie producent na etykiecie. Myślicie sobie, jaki komfort, przed chwilą ogoliłeś twarz… Jednak oczekuję właśnie od tego typu preparatów komfortu i ulgi, co pozwoli mi zapomnieć o przykrym obowiązku golenia. Ten naturalny kosmetyk wegański, przyjazny dla środowiska mimo wszystko, po raz kolejny, nie jest dla mnie. Może skóra twarzy by się przyzwyczaiła, ale pierwsze wrażenie (i kolejne szanse) są przecież najważniejsze, prawda?
Odnośnie zapachu… Zdaję sobie sprawę, że to natura, jednak nie czuję ani pachnącego bambusa ani aloesu. Może Was przekona, dla mnie na minus.
Bio-żel wyprodukowany w Indiach?
Indyjskie serum na moją zmęczoną po goleniu skórę. Tak mogę opisać wg mnie niespodziewany hit. Tak. Etykieta nie może kłamać – nawilżający żel po goleniu dla mężczyzn. Mimo, że nigdy wcześniej nie spotkałem się z żelem po goleniu (w myślach miałem obraz żelu do włosów lub w bardziej płynnej formie), a tu proszę – strzał w dziesiątkę. Dlaczego mnie zachwycił ten produkt?
W konfrontacji oczywiście z balsamem wypadł rewelacyjnie, ale jego słaby konkurent nie pomógł mu w wyniku. Na etykiecie jest napis „Ayurveda”, wtajemniczeni wiedzą w czym rzecz. To starożytny system indyjskiej medycyny, oparty o naturalne sposoby wspierania życia fizycznego, psychicznego i duchowego. Wiem, że na pewno mojemu organizmowi i skórze nie zaszkodzi. Ale do konkretów.
Z tubki wyciskam odważna porcję żelu na palce (nie dużo, ale i nie za mało) i powoli wcieram w twarz. Od razu czuje świeży zapach i chłód na twarzy. Jest aloes. Jest olejek herbaciany, kamfora i mięta. Jednym słowem „wow”. Nigdy wcześniej nie używałem kosmetyków z takimi naturalnymi składnikami. Poza tym producent zapewnia mnie o braku parabenów i alkoholu (w poprzedniku był w składzie). Ponadto żel działa antyseptycznie i antybakteryjnie. Nie zawiera sztucznych barwników i kompozycji zapachowych.
Dla mnie wybór jest naturalny. Panowie, koniecznie przetestujcie. Panie, polecajcie swoim facetom. Na plus.